Polska fletnia Pana na rynkach światowych

Marek Teśluk_zdjecie w warsztacie 1 Marek Teśluk_zdjęcie w warsztacie2...

Czyli od pasji i bambusa  do własnego biznesu i bukszpanu.  „W mojej pracowni powstają głównie fletnie Pana  – zarówno te prostsze dla początkujących muzyków oraz zaawansowane i drogie instrumenty dla profesjonalnych artystów. Najdroższe fletnie mogą kosztować nawet kilka tysięcy złotych – mówi Marek Teśluk, właściciel działającej od 23 lat firmy Gibonus. O tych pięknie brzmiących instrumentach i pomyśle na biznes rozmawia Anna Hyrlik

 – Od 1993 r.  prowadzi Pan w Polsce pracownie  w której wytwarzane są fletnie Pana nie z bambusa lecz wysoko gatunkowego drewna. Skąd pomysł na taką niszową działalność wymagającą nie lada wiedzy i umiejętności? 

 

Wyrobem instrumentów muzycznych zająłem się już w latach osiemdziesiątych. Były to flety i fletnie Pana, które miały być do własnego użytku. Wówczas takich instrumentów nie można było kupić w Polsce, a że lubiłem muzykować to zacząłem robić instrumenty. Z czasem,
w okresie studenckim, ze względów finansowych musiałem część instrumentów sprzedawać w komisie muzycznym. Niebawem zacząłem robić instrumenty specjalnie na sprzedaż. Swoją działalność zarejestrowałem już w czasie studiów, gdyż stwierdziłem że jest to najlepszy czas na eksperymentowanie.

Pierwsze fletnie wytwarzałem z bambusa. W tym czasie trudno było kupić ten materiał, bo nie było jeszcze dużych importerów. Musiałem więc szukać bambusa w sklepach wędkarskich, ogrodniczych czy kwiaciarniach. Po ośmiu latach zrezygnowałem z bambusa, gdyż w okresie zimowym niezbyt dobrze znosił on suchą atmosferę w mieszkaniach klientów. Naturalny kształt rurek bambusowych był daleki od idealnej geometrii, co z kolei miało negatywny wpływ na brzmienie instrumentu. Postanowiłem spróbować robić fletnie
z drewna. Drewno można ukształtować według potrzeb, tylko trzeba mieć do tego maszyny. Dzisiaj do wyrobu instrumentów używamy wielu gatunków drewna krajowego takiego jak np. jawor, akacja, grusza, czereśnia, śliwa oraz gatunki egzotyczne sprowadzane z zagranicy.

 

–   Co stało się impulsem do dalszego rozwoju firmy  Gibonus?

 

Przystąpienie do Unii Europejskiej pomogło nieco ograniczyć procedury, ale największy wpływ dla moje pracowni miało otwarcie się na świat poprzez internet. Jak zaczynałem w latach dziewięćdziesiątych, aby zaprezentować się za granicą trzeba było jechać na targi muzyczne. Dzisiaj, dla tak niszowych wytwórców jak ja, wystarczy internet.

 

– W ofercie Gibonusa znajdują się zarówno fletnia Pana: Student, Concert, Solist, Master. Jakie innowacyjne rozwiązania wprowadził Pan w celu uzyskania wysokiej jakości  – zwłaszcza brzmienia samych instrumentów, a jakie w samej ich produkcji? 

 

W ostatnich latach, przełomowe znaczenie w ulepszeniu jakości naszych instrumentów miała zmiana techniki wiercenia otworów w drewnie. Zastosowaliśmy wiertła, które stosuje się
w przemyśle zbrojeniowym. Nasze wieloletnie doświadczenie w sezonowaniu i impregnacji drewna również pomaga nam w uzyskiwaniu jakości brzmienia.

 

   Jakie oczekiwania indywidualnych artystów stanowiły największe wyzwania w trakcie realizacji zamówienia na wykonanie fletni Pana?

 

Największe wyzwania to nowe materiały, które klienci chcą abyśmy zastosowali, a z którymi nie mamy doświadczenia. W tej chwili robimy instrument z drewna bukszpanu, które trzeba było sprowadzić z Turcji. Jest to świetny materiał na instrumenty, ale nigdy z nim nie pracowaliśmy więc jest to wyzwanie, bo nie można zmarnować drewna które jest bardzo drogie. Parę lat temu podobny stres przeżywaliśmy z drewnem Teaku.

 

   Jak wynika z informacji zawartych na Państwa stronie internetowej fletnia Pana znajduje odbiorców nie tylko na rynku Unii Europejskiej (w Polsce, Niemczech Holandii,
W. Brytanii), ale również w USA, a nawet Tajlandii. Czy różnią się te rynki i wymagania indywidualnych, jak i hurtowych klientów?

 

Rynek europejski nie różni się zbytnio od reszty świata. Być może dlatego, że trendy instrumentarium fletni Pana wytyczane są przez muzyków europejskich i trendy te rozchodzą się na resztę świata. Bierze się to stąd że najwyższy poziom gry na tym instrumencie reprezentują muzycy pochodzenia rumuńskiego, a nie Latynosi jak się przeciętnemu zjadaczowi chleba wydaje. Latynosi naśladują styl gry największych wirtuozów tego instrumentu Georghe Zamfira czy Damiana Draghici. Artyści rumuńscy wyjeżdżając na emigrację, osiedlali się w krajach Europy zachodniej i oprócz aktywności artystycznej zajmowali się też edukacją gry na fletni Pana. Tak więc, współczesne trendy w grze na tym instrumencie wyznacza Europa z której to w końcu pochodzi mityczny twórca tego instrumentu –  arkadyjski bożek Pan.

 

 –  Budowanie marki niszowych produktów jest ciągłym procesem.  Oprócz budowania przez 23 lata sieci sprzedaży i dbałości o wysoką jakość produktów  – co Pana zdaniem  jest niezbędne do odnoszenia dalszych sukcesów i rozwoju firmy na tym specjalistycznym
i wąskim rynku?  

 

Sukces zależy tak jak w innych branżach od pracowitości, jakości oraz reagowania na potrzeby klientów. W niszowych rynkach dodatkowo duże znaczenie ma osobisty kontakt właściciela warsztatu ze swoimi klientami. Wiadomo, że szef nie jest w stanie wyprodukować wszystkich instrumentów, ale na przykład w mojej pracowni osobiście testuję każdy, nawet najtańszy instrument a jest ich kilkaset miesięcznie.

 

Dziękuję za rozmowę

Anna Hyrlik